Ewangelia (Łk 21, 5-11)

Zapowiedź zburzenia świątyni

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, Jezus powiedział: «Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony».

Zapytali Go: «Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy to się dziać zacznie?»

Jezus odpowiedział: «Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: „To ja jestem” oraz „Nadszedł czas”. Nie podążajcie za nimi! I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec».

Wtedy mówił do nich: «Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Wystąpią silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie».

Komentarz

Spokój w obliczu kryzysów towarzyszy chyba tylko świętym ludziom, bo nie mają się czego bać, gdy wszystko wokół nich się zmienia. Wiedzą, że nawet jeśli dzieją się trudne rzeczy, jest to potrzebne oczyszczenie i cały czas są w ręku Boga. A ty? Jak przeżywasz obecne kryzysy?
 

NIE ZOSTANIE KAMIEŃ NA KAMIENIU? DOBRA DOBRA…

 
Za czasów Jezusa, świątynia w Jerozolimie była jednym z najwspanialszych dzieł architektonicznych. Rozbudował ją Herod Wielki, a jego zamysłem było skopiowanie planu świątyni Salomona, lecz w podwójnej skali. Budowano ją 10 lat, a zdobienie portyków budowli przeciągnęło się do 64 roku po Chrystusie, czyli 6 przed jej zburzeniem. Nawet poganie, którzy mieli możliwość oglądania jej na własne oczy, byli pod wrażeniem rozmachu przedsięwzięcia.
 
Tymczasem Jezus mówi dziś, że z tego miejsca nie zostanie kamień na kamieniu, który nie miałby być zwalony. Przedmiot podziwu Izraelitów obróci się w ruinę, z powodu braku nawrócenia słuchaczy Ewangelii, a zwłaszcza tych, którzy są odpowiedzialni za kult w świątyni. Słowa Jezusa szybko się spełniły. Wystarczyło jedno pokolenie. Chyba nikt nie spodziewał się, że tak wielka świątynia może zostać doszczętnie zniszczona i to w dodatku tak szybko.
 

A I U NAS COŚ TRZESZCZY …

 
Dzisiejsza Ewangelia do złudzenia przypomina sytuację Kościoła dziś w naszym kraju. Jeszcze kilka-, kilkanaście lat temu, nikt chyba nie spodziewał się, że pół roku epidemii, która zbiegła się różnymi kościelnymi skandalami i strajkami na tle aborcji, spowoduje, że w naszych kościołach ubędzie tak wiele osób. Dla wielu (zwłaszcza księży) to szok i niedowierzanie. Dla innych naturalna konsekwencja długoletnich przemian społecznych. Co będzie dalej? Czy runie prawie wszystko, jak na zachodzie?
 
Jesteśmy w podobnym miejscu historii, w jakim znajdowali się Izraelici za czasów Jezusa, albo nawet odrobinę dalej, bo widzimy już pierwsze oznaki upadku religijności, zwłaszcza u młodego pokolenia. To, że możemy już widzieć spełniające się słowa o upadku świątyni, oznacza, że podobnie jak Izraelici wolimy pielęgnować „duchowość fasadową”. Polega ona na tym, że zachwycamy się pięknymi kościołami, licznymi akcjami, masowymi sakramentami, a przede wszystkim urokliwymi kościelnymi tradycjami (już niedługo choinka, pasterka, szopka, opłatek!).
 
Skoro Bóg pozwala na zniszczenie czegoś, znaczy, że nie chce takiego kultu. Izraelici przerabiali to na sobie kilka razy. Jeśli takie rzeczy dzieją się i u nas, jest to znak, że niczym nie różnimy się od Heroda – zależy nam, aby na zewnątrz było pięknie i aby Kościół wyglądał, jakby był w super formie, a to co w środku świątyni – już nie takie ważne. Tymczasem Bóg ma zupełnie inne priorytety – bez pewnych form się obejdzie, ale bez naszego serca, już nie.
 

BÓG OCZYSZCZA PRZEZ PRAWDĘ

 
To, że widzimy, że coś i u nas trzeszczy w fundamentach może wzbudzać skrajnych wiele reakcji. Wrogowie Kościoła cieszą się; część społeczeństwa jest już obojętna na sprawy wiary, a niektórzy w naszych szeregach próbują podejmować desperacką walkę o przetrwanie zewnętrznych fasadowych form pobożności (np. „Zróbmy jakąś kolejną akcję, najlepiej z Janem Pawłem II”, „Jak to limity w kościołach? Zróbmy bunt i walczmy!”). A może trzeba pozwolić, aby pewne sprawy zostały całkowicie zaorane, żebyśmy nie łudzili się, że taki model funkcjonowania wiary i Kościoła da się jeszcze utrzymać?
 
O tym mówi dziś Jezus. Zachęca do przyjęcia postawy pełnej pokoju wobec tego, co ma nadejść. „Nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie ZARAZ nastąpi koniec”. Jeśli Bóg pozwala na upadek pewnych form religijności, nie należy tego traktować jako „walkę z Kościołem”, lecz jako dopust Boży, gdzie Bóg, jakby z chirurgiczną precyzją odcina to, co jest chore lub wręcz martwe. Ten proces nazywa się OCZYSZCZENIEM.
 
Ten, kto jest święty, nie ma się co bać. Jeśli twoje serce jest jak lśniące jak złoto, zostaje najwyżej delikatna polerka twojego życia. Jeśli natomiast pozwoliliśmy sobie na jakieś romanse z grzechami, kompromisy ze złem, próbę życia bożego i ziemskiego – trzeba być może będzie zdzierać fundamenty, a to boli. To trudna lekcja, ale potrzebujemy oczyszczenia, bo Bóg chce wydobyć z każdego z nas i z Kościoła pierwotne piękno. Przyjmiesz dar ruiny i atak nieprzyjaciół jako wyraz miłości Boga, który chce mieć Cię pięknym i świętym?
Bądź na bieżąco: