Ewangelia (Łk 6, 6-11)

Uzdrowienie w szabat

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.

On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął.

Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?»

I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa.

Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.

KOMENTARZ

Nawet jeśli jestem osobą głęboko wierzącą, mogę nie zauważyć przyjścia Jezusa, który w danej chwili przechodzi przez moje życie. A wszystko przez przesadny aktywizm, również na modlitwie. Dlatego jedną z najtrudniejszych umiejętności ucznia Jezusa jest umiejętność przyjmowania Jego obecności.

BÓG DAJE SIEBIE

W Niebie jest wieczne „teraz”. My natomiast liczymy chwile, których ilość jest skończona. Każda chwila ma swoją wartość. Ta wartość wynika nie tylko z tego, że każda chwila życia już nie powtórzy, ale również dlatego, że w każdej chwili Bóg chce być ze mna i chce mi to, co ma najcenniejszego – siebie.

Bóg ma wielką radość z dawania siebie. Sam przecież powiedział, że więcej szczęścia jest w dawaniu, aniżeli braniu. On, który jest Największą Miłością, jest pierwszym, który daje. Nie ma więc ani jednej chwili w moim życiu, w którym Bóg nie dawałby mi siebie.

A co znaczy, że Bóg daje siebie? Mamy różne słowa, które próbują to opisać. Jednym z nich jest zbawienie. Widać to dobrze w dzisiejszej Ewangelii, gdzie Jezus podczas nabożeństwa w synagodze sam prosi człowieka z uschłą ręką na środek, aby go uzdrowić. Innym słowem jest objawienie. Bóg zaprasza cię do niedającej się opisać przyjaźni ze sobą, opowiadając o swoim świecie, swoim życiu, o tym, co myśli o Tobie. Jeszcze innym słowem jest moc. Święty Paweł często powtarzał, że wszelkie duchowe walki toczył dzięki mocy Jezusa, która w nim mieszka. Innym z kolei słowem jest trwanie. Greckie „menein” oznacza przebywanie, a nawet mieszkanie w Bożej obecności.

JA NIE UMIEM PRZYJĄĆ

Czy zdarzyło ci się, że byłeś np. na adoracji przez godzinę i odmawiałeś tyle modlitw lub załatwiałeś z Bogiem tyle spraw, że miałeś potem wrażenie, że w ogóle się z Nim nie spotkałeś?To nasza częsta przypadłość, którą jeden z papieży nazwał „herezją aktywizmu” i powiedział, że jest to jedno z największych zagrożeń z jakimi zmaga się współczesny Kościół.

Zobacz, jak trudno jest wysiedzieć w ciszy przed Bogiem i nic nie robić, wierząc, że przyjmowanie Jego obecności i słuchanie Go to owa „najlepsza cząstka” modlitwy i naszego życia. Jeśli nie nauczysz się przyjmować Boga i tego, co On chce dać ci podczas takiej modlitwy, nie poznasz nigdy serca Boga. Kolejnym krokiem będzie to, że w dewocję, biorąc sprawy modlitwy w swoje ręce i odmawiając milion zbędnych i szkodzących ci modlitw, najczęściej z niewłaściwych motywacji (strachu, lęku, słabej znajomości Boga). Dlaczego szkodzących? Bo nie prowadzących do osobistego spotkania z Bogiem, do relacji z Nim, do trwania w Nim, do życia w Jego obecności.

Może się to nawet skończyć tak tragicznie, jak opisuje dzisiejsza Ewangelia – zamiast poznawać Jezusa i przyjmować Jego zbawienie, byli ludzie, którzy śledzili Go, czyhając na Jego pomyłkę. Pomyśl dziś, czy na modlitwie nie żyjesz czyimś życiem: czyimiś wadami, grzechami, zaniedbaniami. Skutkuje to tym, że nie budujesz twojej relacji z Panem, tylko ciągle jesteś poza modlitwą.

TU I TERAZ

Lekarstwem na nasz przesadny aktywizm jest nauczenie się sztuki przyjmowania obecności Boga. Trzeba po prostu znaleźć czas dla Boga, uświadomić sobie Jego obecność i trwać w niej. Co to znaczy trwać?

Odkryj najpierw prawdę, że Bóg jest i że jest miłością. Pragnieniem każdej prawdziwej miłości jest przebywanie z ukochanym i obdarowywanie go. Jesteś takim „ukochanym” Boga. Bóg chce wpatrywać się w ciebie i – nie bójmy się użyć tego słowa – adorować ciebie.

Bóg chce cię obdarowywać wszystkim co ma, a co my nieudolnie próbujemy opisać jako zbawienie, objawienie, moc, obecność, łaska, boskość. Uwierz w to, że dobra modlitwa to nie taka, w której ty przejmujesz aktywność, ale w której raczej poddajesz się działaniu Boga i przyjmujesz Go ze wszystkim co ci chce dać.

Na początku może być trudno, bo żyjemy w świecie, który nas tak przebodźcował, że pierwsze z czym się spotkasz gdy będziesz chciał „nicnierobić” na modlitwie to wir myśli. Potem może być strach przed tym, co jest głęboko w tobie, a co przykrywasz swoim aktywizmem. Ale Bóg kocha cię całego, ze wszystkim co masz, również z tym brudem. Następnie może być lęk, że tak naprawdę nie umiesz się modlić, nie wiesz co robić i pewnie będziesz to robił źle. A w końcu może być poczucie bezsensu i małej wartości tego czasu trwania, w porównaniu do tych „prawdziwych modlitw”, gdzie bierzesz książeczkę i zasuwasz ze wszystkim, co tam jest.

To wszystko to pokusy i konsekwencje nasze nędzy po grzechu pierworodnym. Mimo wszystko trwaj i przyjmuj. Pozwól Bogu przewiercać się w głębiny twojego serca, aby je ubogacić sobą i przemienić swoją obecnością. Pozwól, aby w tym czasie On sam walczył za ciebie o twoje sprawy i z twoimi wadami/grzechami. A przyjdzie czas, że odkryjesz, że taka modlitwa to naprawdę najlepsza cząstka, najlepsze co może ci się przytrafić tu na ziemi. Bo prowadzi do zjednoczenia cię z Bogiem. A to największe szczęście.

Bądź na bieżąco: