Ewangelia (Łk 6, 6-11)

Uzdrowienie w szabat

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.

On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął.

Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?»

I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa.

Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.

KOMENTARZ

Jeżeli miłość Boga nie prowadzi cię do miłości drugiego człowieka, robisz coś nie tak. Pomiędzy tymi miłościami jest tak ścisły związek, że religijność z której wyjmuje się miłość, to piekło już tu na ziemi.

NAJGORSZY TYP RELIGIJNOŚCI

W naszych mediach społecznościowych dosyć często pojawia się cytat abp Fultona Sheena „Jeżeli głosisz Ewangelię i nikogo ona nie oburza, to znaczy, że coś robisz nie tak”.

Zdanie to mówi o potrzebie radykalności wiary. Niestety, to zdanie jest zbyt często opatrznie rozumiane jako usprawiedliwienie niewłaściwej i patologicznej religijności, w której brakuje tego, o czym mówi dzisiejsza Ewangelia – miłości do drugiego człowieka.

Taką religijność prezentowali faryzeusze i uczeni w Piśmie. W ich mniemaniu, byli tak bardzo pochłonięci miłością do Boga, że ze względu na troskę o sprawy Boga, bez zmrużenia okiem pozwolili na cierpienie człowieka z uschłą ręką.

Taki typ religijności, gdzie w imię Boga niszczy się drugiego człowieka, woła o pomstę do Nieba. Dlatego ewangelista Marek opisując to wydarzenie pisze, że Jezus spojrzał na wszystkich z gniewem i był zasmucony z powodu zatwardziałości serc uczonych w Piśmie i faryzeuszy. Wszyscy oni błędnie zrozumieli radykalizm, którego domagał się Bóg. Bo Bogu chodziło o radykalizm w miłości, a nie w religijności.

BŁĘDNIE ROZUMIANY SZCZYT

Szczytem naszej wiary nie jest drobiazgowe przestrzeganie przepisów (zwłaszcza tych drugorzędnych i wymysłów ludzkiej tradycji – jak u antybohaterów dzisiejszej Ewangelii). Nie jest też bronienie naszych przekonań przed tymi, którzy tak nie robią, zwłaszcza w sposób agresywny, narzucający się i poniżających wszystkich, którzy myślą inaczej.

Szczytem jest miłość, aż do zatracenia siebie. Wzorem takiej miłości jest Jezus, który oddaje się cały w ręce swojego Ojca i w ręce ludzi, którzy Go zabili.

Jeśli nie zrozumiesz tych fundamentalnych prawd, będziesz zachowywał się jak faryzeusze i uczeni w Piśmie, którzy w imię Boga, religii i swoich własnych przekonań byli gotowi zabić. Jako uczniowi Jezusa, nic gorszego nie mogłoby ci się przytrafić. Bo to nie jest coś na zasadzie „wypadku przy pracy”, gdy idziesz dobrą drogą naśladowania swojego Mistrza. Jest to całkowite pomylenie dróg, a gdy jeszcze chcesz tego jesteś dumny z takiej radykalności, która innych oburza i chcesz tego właśnie uczyć innych – jest to ślepota całkowita. Jest wtedy z tobą bardzo źle.

JAK WŁAŚCIWIE PRACOWAĆ NAD SOBĄ?

Skoro mamy pracować nad miłością do innych, która wynika z zanurzenia się w miłości Boga, zaczynaj zawsze od poznawania Boga i trwania w Jego miłości, a potem ucz się obracać tym „talentem” w taki sposób, że ważniejszy będzie dla ciebie drugi człowiek niż ty (oczywiście w granicach właściwie rozumianej miłości własnej).

Pewnym wspólnym mianownikiem do obydwu rodzajów miłości (Boga i bliźniego) mogą być słowa Jana Chrzciciela, które mówią o tym, że chcesz się umniejszać, aby On mógł wzrastać. To bardzo skuteczne lekarstwo na naszą wrodzoną pychę, bo wyprowadza nas samych z centrum naszego życia, skupiając na Bogu, zwłaszcza tym obecnym w drugim człowieku.

Tak dziś zrobił Jezus – w centrum synagogi postawił cierpiącego człowieka. A ponieważ w każdym z takich maluczkich jest sam Bóg (o czym zapewnia nas Jezus w słynnej przypowieści o Sądzie Ostatecznym – Mt 25), naprawdę warto to postanowienie wziąć do serca i je realizować.

Spróbuj dziś mniej skupić się na sobie, a więcej w centrum postawić tych, których dziś spotkasz. Ucz się tego poprzez słuchanie, empatię i wrażliwość. I nawet jeśli będą to osoby myślące i wierzące inaczej niż ty, o wiele więcej zdziałasz radykalną miłością, niż radykalnym fanatyzmem religijnym.

Przez twoją radykalną miłość, płynie do innych miłość przez duże „M” – Miłość Boga, czyli Duch Święty. Przez twoją radykalną religijność płynie odpychający chłód, który zamyka czyjeś serce na ciebie i Boga, którego chcesz reprezentować. Prawdziwa religijność nie polega na sztywnym trzymaniu się przepisów, ale na miłości, która uzdrawia i podnosi człowieka. Bądź dziś narzędziem tej miłości. Pozwól, by Duch Święty działał przez ciebie.

Bądź na bieżąco: