
Ewangelia (Łk 10, 13-16)
Kto gardzi Chrystusem, gardzi Tym, który Go posłał
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział:
«Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze i popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam.
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który mnie posłał».
KOMENTARZ
Po co są znaki, cuda i duchowe pocieszenia? Po to, byś lepiej poznał miłość Jezusa i odpowiedział miłością na miłość. A co, jeśli te duchowe cukierki nie rozwijają mnie, tylko bawią i psują?
BÓG JAK CYRKOWIEC I ŻEBRAK?
Dziś słyszymy o bólu serca Jezusa nad dwoma miastami, w których dokonało się wiele cudów. Po co są cuda, znaki i wszystkie namacalne działania Boga w naszym życiu? Cel jest tylko jeden! Aby poznać Go jako miłość, przyjąć to co chce nam w miłości dać i odpowiedzieć miłością na miłość.
Kiedy Bóg daje takie znaki, chce się przedstawić i powiedzieć: popatrz, jak cię kocham, popatrz jaki jestem potężny, popatrz jak ci współczuję i chcę pomóc.
A co to nie działa? Wtedy Bóg – Największa i Najdelikatniejsza Miłość musi się czuć po trochę jak cyrkowiec – zrobiłem pokaz mojej miłości, ludzie przyszli, pobawili się i wrócili do swojego życia oraz po trochę jak żebrak, żebrząc o naszą uwagę i miłość. Bo do miłości nie da się nikogo przymusić. A nawet miłość z przymusu czy ze strachu (o ile coś takiego istnieje) to nie jest czysta miłość – coś co by zadowoliło każdego z nas.
TO MNIE NIE DOTYCZY?
Może sobie myślisz, że dzisiejsza Ewangelia cię nie dotyczy, bo nie doświadczasz w swoim życiu cudów, z których Bóg miałby cię rozliczyć. Tymczasem cuda miłości dokonują się cały czas w twoim życiu. Jedną z ich współczesnych postaci jest chociażby stan duchowego pocieszenia.
To taki stan, w którym doświadczasz bliskości Boga. Gdy również jakaś prosta prawda, w którą wierzysz od lat rozjaśniła ci się w głowie i żyjesz tym. Na przykład, gdy w jakiś nowy sposób odkryłeś, że w modlitwie chodzi o spotkanie z Jezusem, a nie o odmówienie paciorków. Lub gdy odkrywasz, że jedyne o co chodzi w chrześcijaństwie to o zjednoczenie z Jezusem, a nie o wszystkie możliwe formy pobożności.
MOJA OSTATNIA LEKCJA TRWA
I teraz, gdy Jezus żali się na miasta, że widząc ostatnie cuda nic z tym nie zrobiły, pomyśl sobie o swoim ostatnim duchowym pocieszeniu lub odkryciu. Czego cię to nauczyło? W czym ci to pocieszenie pomogło? Do jakich decyzji cię doprowadziło?
Prawdopodobnie było tak, że gdy miałeś to duchowe pocieszenie, wszystko przychodziło bardzo prosto. Lecz zasadnicze pytanie jest takie: ponieważ Bóg chce nas rozwijać w miłości i wierze, po pocieszeniu przychodzi czas strapienia. I teraz zasadnicze pytanie: czy masz pamięć cudów i żyjesz tym, co odkryłeś TERAZ, gdy pocieszenie minęło?
Czy wyniosłeś choć jedną malutką lekcję z obdarowania, jakie Bóg ci dał ostatnio? Przecież dał ci narzędzie do tego, byś teraz, gdy emocje minęły a jasność umysłu wróciła do normy (bo to co otrzymałeś było specjalną łaską) żył tymi treściami. Jak to więc jest?
Oczywiście wszystko możemy zrzucić na naszą nędzę. I owszem, Bóg kocha naszą nędzę. Ale jest pewna granica, kiedy serce staje się zatwardziałe, czyli wtedy gdy nie współpracujesz z Bożą łaską Z WŁASNEJ WINY. To są wszelkie grzechy zaniedbania i wszystkie momenty, gdy swoimi decyzjami powiedzieliśmy Bogu nie. Pomyśl dziś nad tym, czy nie przekroczyłeś tej granicy.
A jeśli przekroczyłeś – pamiętaj, że Bóg jest naprawdę cierpliwy i dobry. Wtedy z jeszcze większą ufnością w Jego miłosierdzie (a nie w swoje siły) wracaj do Niego jak dziecko, które chce dobrze, ale mu nie wychodzi. I proś Go, abyś nie zmarnował żadnej łaski, żadnego pocieszenia i żadnego cudu, które ci daje, abyś poznał Go i lepiej odpowiedział miłością na miłość.