Ewangelia (Łk 9, 22-25)

Kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie».

Potem mówił do wszystkich: «Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?»

KOMENTARZ

To dla mnie dobrze, gdy spotykają mnie wydarzenia, które prowokują mnie do większej miłości i zaufania Bogu. Właśnie wtedy wzrastam w świętości i uczę się miłości – jedynej umiejętności, która przyda mi się w wieczności.

DROGA DO ROZWOJU MIŁOŚCI TO DROGA TRACENIA SIEBIE

Przeciwieństwem miłości jest egoizm, nienawiść i obojętność. Każdy z nas nosi w swoim sercu jakąś mieszankę tych trzech postaw. I nawet jeśli chcemy świadomie rozwijać się w miłości, kruszenie własnego egoizmu, podejmowanie decyzji przebaczenia i ofiary, jakie się składa by gorliwiej kochać – wszystko to nas kosztuje i w jakiś sposób boli.

Gdy więc chodzi o miłość, dochodzimy do wniosku, że na tym świecie nie ma drogi jej rozwoju, która by nie wiązała się z jakąś ofiarą. Dlatego Jezus mówi dziś, że każdy kto chce stać się Jego uczniem i naśladować Go w miłości, musi wziąć swój krzyż i będzie się to wiązało z jakimś poświęceniem(„Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa”). Im wcześniej nazwę to sobie po imieniu, zaakceptuję i pokocham, tym oszczędzę sobie potem zbędnych frustracji i rozczarowań.

DLACZEGO CIERPIĘ?

Jeśli chcę rozwijać się w miłości, wtedy świadomie i dobrowolnie godzę się na drogę rozwoju, która jest drogą tracenia siebie i ogałacania mnie z mojego egoizmu, nieprzebaczenia i obojętności. Taki jest właśnie sens pokuty chrześcijańskiej, czyli uzdrawiania mojego serca z tego, co mnie koncentruje na sobie i rozwija mnie w miłości.

Jest też inna droga osiągnięcia tego samego celu. Jest to droga wszelkich wydarzeń, na które nie mam wpływu, a które zapraszają mnie do skruszenia egoizmu/nienawiści/obojętności i do rozwoju mojej miłości. Bywa, że bardzo trudno jest nam zaakceptować tę drogę, ponieważ pierwsze co widzimy i czego doświadczamy to zło i krzywda, jakiego doznajemy od innych i ze strony świata.

W takich momentach próbujemy odgadnąć rolę Boga w tym wszystkim, zadając sobie najtrudniejsze pytania: „Czy to Bóg to sprawił, że ja cierpię?” lub jeśli to nie On, to „Dlaczego do tego dopuścił?”.

DOBRZE TO DLA MNIE

Warto wtedy patrzeć na wszystko, co mnie spotyka poprzez klucz krzyża, wyrażony genialnie przez św. Pawła w Rz 8, 28: „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra”.

To zdanie oznacza, że nawet jeśli cierpimy z powodu czyjegoś zła (bo Bóg nie może nikogo zmusić do bycia dobrym, coś co jest złe samo w sobie, w ręku Boga będzie jak dłuto artysty, którym kruszy On mój egoizm i rozwija mnie w miłości. Ostatnie zdanie należy do Boga. Dlatego nawet jeżeli nie da się wpłynąć na przyczynę moich cierpień, przez moc krzyża i Zmartwychwstania, skutek moich cierpień może być bardzo dobry.

Skoro tak działa Bóg, spróbuj w taki sposób spoglądać na każde cierpienie i każdy krzyż, którego doświadczasz, mówiąc sobie – „dobrze to dla mnie, gdy mnie to spotyka, bo ten krzyż kruszy mój egoizm, nienawiść i obojętność, rozwijając w ten sposób we mnie miłość – jedyną przydatną umiejętność, jakiej mamy się nauczyć w tym świecie”.

Bądź na bieżąco: