Ewangelia (J 3, 13-17)

Krzyż narzędziem zbawienia

Słowa Ewangelii wg św. Jana

Jezus powiedział do Nikodema:

«Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego.

A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.

Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony».

KOMENTARZ

Jedyną „słabością” Boga jest Jego miłość. W naszych ludzkich oczach Jego pokorna i nienarzucająca się miłość może rzeczywiście uchodzić za objaw słabości Boga. A jak jest naprawdę?

DLACZEGO BÓG NIE OBJAWIA SWOJEJ POTĘGI?

Bóg nie chce nas pociągać do siebie ani swoją potęgą ani tez strachem przed Nim. Woli to robić miłością. Dlatego zamiast militarnego rozprawienia się ze złem lub wzbudzenia w nas strachu przed swoim Majestatem, jako pełnię objawienia siebie wybrał krzyż.

Mógł wezwać swoje zastępy niebieskie, aby pokonały krzywdzących Go ludzi. Mógł też w nadzwyczajny sposób objawić swoją boską potęgę, tak aby wszyscy Jego przeciwnicy uznali w Nim Boga i drżeli ze strachu, ale nie wybrał tego. Dlaczego? Bo jest Bogiem innym, niż Go sobie wyobrażamy.

Pierwszym przymiotem Boga lub jak kto woli – Jego istotą – jest Jego miłosierna miłość. Na miłość odpowiada się miłością, a nie strachem lub wyrachowaniem. Dlatego Bóg nie chce, abyśmy byli z Nim tylko tylko dlatego, że widzimy Jego potęgę i opłaca nam się być po tej zwycięskiej stronie mocy, albo dlatego, że boimy się piekła. Bóg chce mieć przyjaciół, którzy rozpoznają w Nim miłość i odpowiedzą miłością na Jego miłość. Bóg chce z każdym z nas wejść w niewyobrażalną zażyłość. Tak wielką, aby dzielić z nami życie, a potem spędzić ze swoimi Ukochanymi całą wieczność.

NIECH ZASŁONA POKORY BOGA NAS NIE ZMYLI

Jedną z cech miłości jest pokora. „Miłość nie szuka poklasku” uczy święty Paweł (1 Kor 13, 4). To dlatego mówimy, że szczytem i pełnią objawienia się Boga jest krzyż. To właśnie dlatego Jezus naucza dziś , że „trzeba, aby wywyższono Syna Człowieczego” i od razu dodaje, że tu nie chodzi o wywyższenie dla wywyższenia, ale o to, aby dzięki temu „każdy kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”.

Oznacza to, że wszelkie znaki i cuda, jakich Jezus dokonywał w czasie swojej ewangelizacyjnej działalności (uzdrowienia, wskrzeszenia, panowanie nad siłami przyrody…) nie objawiają nam istoty Boga tak jak Jego śmierć na krzyżu. W praktyce oznacza to dla nas, że to, co nam się wydaje, że najbardziej rozwija nas w wierze (np. interesowanie się egzorcyzmami, złym duchem i zagrożeniami duchowymi, jeżdżenie po super-charyzmatycznych rekolekcjach, odmawianie gotowych cudownych modlitewek na każdą okoliczność życia itp.) wcale tak nas nie rozwija, tylko może wręcz uwsteczniać w wierze, skupiając na DRUGORZĘDNYCH cechach Boga, nie prowadząc do odkrywania Jego MIŁOŚCI, a czasem nawet zafałszowując prawdziwy obraz Boga i istotę chrześcijaństwa.

PEŁNIA NA KRZYŻU

W świetle tego, co rozważyliśmy powyżej, wynika, że jednym z najważniejszych rysów naszej duchowości powinna być pasyjność, czyli umiejętność odkrywania Pełni Miłości Boga na krzyżu i umiejętność odpowiadania na tę miłość. Chcąc jednak rozwijać się w pasyjności, napotkamy kilka trudności.

Pierwszą z nich będzie tak wielka pokora Boga, który umarł w ciszy, bez straszenia nas i bez ziemskich manifestacji swojej potęgi, że rozważanie męki i śmierci naszego Pana możemy uznać za mało znaczące pośród wszelkich innych form pobożności. Jakże szczęśliwi są ci, którzy umieją przedrzeć się przez tę pozorną słabość Boga, który się nie narzuca, a wręcz jakby pokornie ukrył się na krzyżu i czeka na odkrycie tam Największej Miłości Świata.

Drugą trudnością będzie przedarcie się przez zasłonę ludzkiego cierpienia i tortur Jezusa. Nasza wrodzona emocjonalna wrażliwość jakby blokuje nas przed rozważaniem Męki Pańskiej, bo nikt o zdrowych zmysłach nie czerpie przyjemności z rozważania czyjejś męki. Jednak ci, którzy przełamią się i przedrą przez początkową warstwę nieprzyjemnych emocji, dojdą w pewnym momencie do odkrycia MIŁOŚCI, która stoi za zasłoną męki.

Co się zyskuje dzięki pasyjności? Jest to jakby kanał stałego dostępu do istoty miłości Boga. Kiedy przyjdą chwile zwątpienia, czy Ty Boże mnie kochasz, gdy serce będzie się czuło puste lub gdy zabraknie motywacji do kolejnego kroku całkowitego zaufania Bogu – krzyż, na którym objawiła się pełnia miłości, jest wtedy najmocniejszym (choć jednocześnie najskromniejszym w formie) potwierdzeniem prawdziwości i wiarygodności wszystkich słów Jezusa. Jest to też źródło sił, gdy doświadczasz na sobie nieprzyjemnych konsekwencji bycia uczniem Jezusa, bo przychodząc pod krzyż w swoim bólu i cierpieniu, nie traktujesz tego jako porażki, ale wiesz, że paradoksalnie właśnie wtedy jesteś najbliżej Boga i odchodzisz ze spokojem serca.

Ponieważ tej miłości ukrzyżowanej trzeba się uczyć, bo niestety możemy zapomnieć ukryte za zasłoną pokory „wielkie dzieła Boga”, postanów sobie, że twoim obowiązkiem miłości będzie codzienna, nawet najdrobniejsza forma pasyjności: Droga Krzyżowa, rozważanie Męki Pańskiej czy choćby chwila prostej adoracji krzyża.

Bądź na bieżąco: