Ewangelia (Łk 21, 34-36)
Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
KOMENTARZ
Skoro Jezus prosi nas dziś, abyśmy czuwali i modlili się w każdym czasie…. to na co cały ten czas wykorzystać? Modlitwa prośby szybko się znudzi, nawet jeśli wypowiedziałbym wszystkie swoje życzenia i to po kilkadziesiąt razy. Czym więc jest modlitwa i jak się modlić?
ALE O CZYM TU ROZMAWIAĆ?
Kiedy prowadzisz świeckie życie (bez Boga) i nagle słyszysz słowa, że trzeba się modlić, przypomina to sytuację, jakby ktoś posadził cię na weselu przy stole z jakąś daleką rodziną i zostawił cię samego na godzinę z wujkiem, którego nie znasz. O czym tu rozmawiać? Czym „zabić” sobie ten przymusowy czas spotkania? Przecież nie znamy się, nie mamy wspólnych tematów…
Właśnie tak na wezwanie do „przymusowej” modlitwy reaguje ktoś, dla kogo Bóg jest takim „dalekim wujkiem”. Znacie się tylko z opowieści innych, ponoć jesteście rodziną, ale nie macie ze sobą żadnych relacji. Każdy prowadzi swoje życie i zdzwaniacie się tylko na święta z życzeniami. „Co tam? Dobrze! No to dobrze! Do zobaczenia za rok”.
Jeśli odnajdujesz się w tej analogii, Jezus zaprasza cię dziś do zrobienia ważnych kroków wiary. Jego marzeniem jest to, aby odwrócić dotychczasowe proporcje życia i modlitwy. Jeśli modlitwa, czyli spotkanie z Bogiem jest takim „ciałem obcym” w moim życiu, Jezus pragnie dziś, aby było zupełnie odwrotnie – abyśmy czuwali (czyli trwali cały czas w gotowości spotkania) i modlili się W KAŻDYM CZASIE, po to aby to wszelkie zbędne troski doczesne, obżarstwo i pijaństwo stały się tym „ciałem obcym” w naszym życiu, a nie Bóg.
JAK ZACZĄĆ?
No dobrze, powiedzmy, że chcę poznawać Boga i spędzać z Nim czas. Ale ja Go nie znam… Nie wiem, o czym rozmawiać, jak się modlić, co mówić… Nie mamy wspólnych tematów…
Nie macie wspólnych tematów? A twoje życie to niewystarczający temat? Gdy nie wiesz, co robić na modlitwie, a mimo wszystko chcesz się przemóc i modlić się, spróbuj skorzystać z kilku poniższych wskazówek.
1. Modlitwa to przede wszystkim inicjatywa i działanie Boga, które dokonuje się z naszą niewielką pomocą. Wszystko już jest przygotowane. Bóg sam zapragnął tego spotkania, bo bardzo cię kocha i za tobą tęskni. On chce i lubi się z tobą spotykać, niezależnie od twojego duchowego stanu czy umiejętności modlitwy. Ty tylko pozwól Mu działać – trwaj, wytrzymaj czas, który sobie zaplanowałeś i na ile będziesz potrafił – skupiaj się na Bogu. To wystarczy. Możesz zacząć od rozważenia tych właśnie treści, a Duch Święty sam poprowadzi cię dalej.
2. Możesz mówić wszystko. Skoro modlitwa to spotkanie i budowanie wzajemnej relacji, jesteśmy tu ze sobą szczerzy. Nie ma tu tematów zakazanych, odsłaniamy całe swoje serce, wszystkie swoje myśli i uczucia, nawet jeśli nie są „pobożne”. Masz prawo do wypowiedzenia wszystkiego. Jeśli nie wiesz jak się modlić – opowiadaj Bogu o swoim życiu, traktując Go jako Boskiego Przyjaciela i powiernika wszystkich twoich sekretów.
3. Nie musisz nic mówić. Czasem lepiej posłuchać. Samo przebywanie w ciszy przed Bogiem też jest modlitwą. Początki modlitwy kojarzą nam się zazwyczaj z wypowiadaniem słów. W pewnym momencie człowiek (prowadzony przez Ducha Świętego) czuje, że nie ciągnie już go tak mocno do mówienia, jak kiedyś. Woli po prostu być i tyle… i jest to coś najzupełniej normalnego i dobrego. Dzięki temu byciu, można w końcu posłuchać, co Bóg mówi – przecież modlitwa to nie tylko nasz monolog, prawda?
NASZE WSPÓLNE ŻYCIE
Jeśli zastosujesz się do tych wskazówek, wejdziesz w nowy etap swojej wiary. Bóg stanie się osobą tak ważną w Twoim życiu, że będzie Go coraz więcej w twoich myślach, pragnieniach, rozmowach, uczynkach. Będziesz walczył o czas modlitwy formalnej (czas tylko dla Boga), a jak ci się nie uda znaleźć tego czasu na wyłączność dla Niego, będziesz czuł pustkę i jakiś wewnętrzny głód spotkania.
Z twojej głębokiej modlitwy osobistej zrodzi się pragnienie spotykania się z Bogiem również w ciągu dnia. Będą to krótkie chwile, momenty westchnień i stawania w Jego obecności w różnych sytuacjach. Będziesz chciał powierzać Mu to, co cię spotyka („Jezu Ty się tym zajmij”), będziesz chciał rozwiązywać wszystkie swoje sprawy ewangelicznie („Jezu, co Ty byś zrobił na moim miejscu?”), będziesz chciał, aby inni również poznali Jezusa, co najmniej tak jak ty Go znasz i odkryli wreszcie szczęście, którego po omacku szukają nie tam gdzie trzeba („Jezu, daj im Ducha Świętego, aby cię poznali”).
I nagle okaże się, że można nie nudzić się na modlitwie, choć wierność i walka o skupienie są nieraz bardzo trudne. Okaże się, że twoje życie to tak naprawdę modlitwa, bo uczysz się przebywać w Bożej obecności, zaczynasz słyszeć głos Boga i widzieć Jego namacalne działanie w twoim życiu, dajesz Mu się coraz bardziej prowadzić. Twoje życie nie jest już twoje, lecz możesz coraz śmielej powiedzieć, że jest to nasze wspólne życie z Bogiem – nasza niepowtarzalna relacja i przygoda, nasza wspólna droga do szczęścia.