Ewangelia (Łk 6, 6-11)
Uzdrowienie w szabat
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go.
On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Podnieś się i stań na środku!» Podniósł się i stanął.
Wtedy Jezus rzekł do nich: «Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?»
I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: «Wyciągnij rękę!» Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa.
Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.
KOMENTARZ
Święty Augustyn wypowiedział kiedyś bardzo mądre zdanie, które streszcza dzisiejszą Ewangelię. Jest to sentencja „Amor sui usque ad contemptum Dei”, która dosłownie oznacza „Miłość własna, aż do zatracenia Boga”. Kiedy człowiek nie pilnuje siebie i swoich pragnień, w pewnym momencie może zatracić siebie, Boga i innych ludzi.
AMOR SUI
Dziś Jezus chce uzdrowić człowieka z uschłą ręką. Dzieje się to w szabat, pod „czujnym” okiem faryzeuszy, którzy są tak zaślepieni nienawiścią do Jezusa, że są w stanie poświęcić życie i zdrowie chorego człowieka, byle tylko przyłapać Jezusa na jakimś zabronionym czynie.
Dostali jednak od Jezusa szansę na opamiętanie. Kiedy bowiem Jezus przejrzał ich zamiary, zaprosił chorego człowieka na środek synagogi i zapytał „Czy wolno w szabat uczynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić, czy zniszczyć?”. Co wybrali? Nie odpowiedzieli nic, czyli byli w stanie poświęcić człowieka. Gdyby nie determinacja Jezusa, który nie bał się dokonać uzdrowienia pomimo braku przyzwolenia ze strony faryzeuszy, mieliby oni na sumieniu zdrowie człowieka. Przerażające, że można aż tak bardzo można się zatracić w swoim postępowaniu.
SKĄD SIĘ TO BIERZE?
Dlaczego faryzeuszom tak trudno było przyznać Jezusowi rację i pozwolić Mu uzdrowić chorego? Przecież niemal na pewno w głębi serca czuli jego ból. Nie da się tak bardzo wyłączyć naszych najgłębszych ludzkich uczuć. Jest jednak coś, co może być silniejsze od naszej wrodzonej wrażliwości i jest to właśnie miłość własna.
Ta historia dotyczy nie tylko zepsutych faryzeuszy, ale również nas. Za każdym razem, gdy wybieram własną wygodę ponad pomoc drugiemu człowiekowi – bierze we mnie górę miłość własna. Kiedy bojąc się coś stracić dla Jezusa potrafię kłamać – bierze we mnie górę miłość własna itd.
Takich sytuacji moglibyśmy mnożyć w nieskończoność, bo życie bogate jest w różne wydarzenia, kiedy musimy wybierać pomiędzy własną wygodą, pomocą innym, która jest jednoznaczna z jakąś stratą. Ważne, aby uświadomić sobie, że kiedy nie chcę złożyć ofiary z siebie, moja nieuporządkowana miłość własna prędzej czy później pociągnie za sobą ofiary w innych ludziach. To właśnie tu – w zbytnim skupieniu się na sobie i swoim szczęściu trzeba szukać przyczyn większości naszych dramatów i ran, które zadajemy innym ludziom, przez co odchodzą od nas.
JAK SIĘ PILNOWAĆ?
Jeśli zależy mi na tych, których kocham – będę uczył się takiej miłości, która boli i która kosztuje. Choć jest to wbrew naszej ludzkiej naturze, jest to najlepsza przysługa, jaką możemy wyświadczyć sobie i innym ludziom. Kiedy człowiek pilnuje swoich pragnień, stawia sobie wymagania i uczy się ofiarności, ma tak naprawdę prostsze życie. Wtedy mniej potrzebujesz do szczęścia, cieszysz się najprostszymi rzeczami, trudne rzeczy cię nie załamią, a gdy – czysto po ludzku – zawali ci się życie, będziesz wtedy umiał spojrzeć na to po Bożemu i dlatego nie dość, że się nie załamiesz, to jeszcze będziesz cieszył się, że stałeś się godny cierpieć dla Jezusa, Bóg ma w tym swój jakiś większy plan i czeka cię coś wielkiego.
Lekarstwem na nasz wrodzony egoizm jest więc krzyż. Dlatego Augustyn streszcza tę naukę w sentencji „Amor Dei usque ad contemptum sui”, co tłumaczy się „Miłość Boga, aż do zatracenia siebie”. Spróbuj dziś we wszystkim, co będziesz robił badać swoje serce i osądzać swoje nawet najmniejsze decyzje, czy wynikają z miłości własnej, czy miłości ofiarnej. Dzięki temu nie tylko rozwiniesz siebie, ale nie wykorzystasz innych dla swoich egoistycznych celów. Im bardziej cię boli, im więcej tracisz – tym bardziej kochasz. To jest prawdziwa miłość. Jedyna, która daje szczęście.