Ewangelia (Mt 11, 28-30)

Chrystus pokrzepia utrudzonych

Słowa Ewangelii według Świętego Mateusza

Jezus przemówił tymi słowami:

«Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie».

 

Komentarz

Bardzo często chrześcijaństwo wyobrażamy sobie jako jeden z wielu systemów moralności, nakładający na nas ciężary nie do uniesienia. Z tych błędnych wyobrażeń biorą się wszystkie nasze grzechy, bo szukamy szczęścia prostszego do osiągnięcia. Jak to naprawdę wygląda?

WYOBRAŻENIA…

Nasza intuicja co do Boga, zraniona grzechem pierworodnym, bardzo często potrafi wprowadzać nas w błąd, niezależnie od etapu formacji, na którym się znajdujemy. Jest wciąż gdzieś głęboko w nas takie wyobrażenie, że gdyby nie te trudne wymagania Boga, przykazania i normy moralności, człowiek byłby szczęśliwszy, a życie byłoby prostsze.
Skutki takiego myślenia (lub lepiej nazwać: poddawania się takim pokusom) są fatalne. Jeśli człowiek pójdzie za tymi wyobrażeniami, zaczyna unikać Boga, tak fizycznie („Nie będę chodził do kościoła!”) jak i duchowo.
Unikanie duchowe polega na tym, że boimy się powierzyć Bogu swoje troski, bo myślimy sobie, że jak to zrobimy, Bóg powie „Dobrze! Dźwigaj to! Na tym właśnie polega chrześcijaństwo – na krzyżu i cierpieniu! A i ja coś jeszcze dorzucę od siebie, żeby nie było ci tak łatwo”. Modlitwa staje się wtedy płytka, wolimy „zagadywać Boga” gotowcami (np. bezmyślnym klepaniem wyuczonymi formułkami), aby tylko nie zejść na głębiny serca i nie dotknąć faktycznych problemów. Bardzo często pojawiają się też pokusy, że bez sensu tak się starasz i gdybyś odpuścił modlitwę oraz to, że faktycznie realizujesz wymagania Ewangelii, miałbyś bardziej szczęśliwe życie.

… A RZECZYWISTOŚĆ

Dzisiejsza Ewangelia rzuca światło na nasze wyobrażenia i okazuje się, że jest całkowicie odwrotnie. Nie jest tak, że człowiek jest szczęśliwy sam z siebie, a jak przyjdzie do Boga, to otrzyma wielkie ciężkie ciężary, tylko zupełnie odwrotnie. Jezus dziś mówi tak: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście. Ja dam wam wytchnienie” (Biblia Paulistów).
Prawdą jest to, co mówi Jezus, a nie nasze wyobrażenia. Kiedy będę żył daleko od Niego lub w grzechu – wtedy dopiero będę miał ciężary nie do uniesienia! Wtedy dopiero życie tak przytłoczy, że nie będzie chciało mi się żyć. Jezus jest natomiast tym, który chce zdejmować te zbędne ciężary i dać pocieszenie, pokrzepienie, siłę i słodycz.
Jak Ten, który jest najczulszą Miłością może wkładać na swojego ukochanego bezsensowne ciężary i to jeszcze nie do uniesienia? Przecież jest to zaprzeczenie tego, czym jest miłość. A jednak właśnie tak wyobrażamy sobie często wiarę i chrześcijaństwo. Mało tego – bardzo często mamy takie doświadczenie Boga. Co więc robimy nie tak?

ALE JEST JAKIŚ TRUD, PRAWDA?

Gdybyśmy żyli już w Niebie, mielibyśmy doświadczenie tylko słodyczy, miłości i pocieszenia ze strony Boga. Niestety, jeszcze tam nie żyjemy. Grzech pierworodny wycisnął swoje konsekwencje na całym świecie, dlatego każde doświadczenie prawdziwego szczęścia, wiąże się z pewnym wysiłkiem.
Nie możemy jednak pomylić środków z celem. Środkiem do osiągnięcia szczęścia jest to, co Jezus nazywa „jarzmem” („weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie”). Celem jest pocieszenie – „a znajdziecie ukojenie dla waszych dusz”). Wszystkie nasze błędne wyobrażenia dotyczące chrześcijaństwa biorą się właśnie z diabelskiego pomieszania tych dwóch rzeczy. „Jarzmo”, czyli pewien trud wiary, modlitwa, praca nad sobą – nie jest istotą chrześcijaństwa, to po pierwsze. A po drugie – nie jesteśmy w tym sami. Kiedy Jezus zaprasza, aby założyć „moje jarzmo”, oznacza to, że On będzie główną siłą pociągową. To z kolei rzuca zupełnie inne światło na chrześcijaństwo, które wyobrażamy sobie jako moralizm – Jezus nakłada ciężary i mówi – „radź sobie z tym”. Nic z tych rzeczy! To On bierze na siebie największy ciężar i On jest siłą do naszego kroczenia za Nim, dlatego mówi „moje jarzmo jest łatwe do niesienia, a mój ciężar lekki”. Nasz trud polega jedynie na tym, aby iść z Nim w jednym „zaprzęgu” i nie wypaść. Owszem, ten wspólny „zaprzęg” wiąże się też z jakimś trudem, ale jeśli człowiek wypadnie, zostanie sam i próbując dźwigać samemu ciężary swojego życia, na pewno ich nie uniesie.
Mamy więc do wyboru dwie opcje: zaprosić Jezusa do „zaprzęgu” swojego życia, włożyć Jego jarzmo na siebie i pozwolić Mu, aby On „pchał ten wózek” przy niewielkim moim wysiłku, ale mimo wszystko z jakimś trudem walki o bycie wciąż przy Nim. Lub druga opcja – iść samemu i wziąć cały ciężar na siebie. Co wybierasz?
Bądź na bieżąco: