Ewangelia (Łk 2, 36-40)

Anna mówiła o Jezusie wszystkim, którzy oczekiwali Mesjasza

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy Rodzice przynieśli Dzieciątko Jezus do świątyni, była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już sobie osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem.

A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta – Nazaretu. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.

Komentarz

„Zmarnowała swoje życie” – można by powiedzieć o Annie, która przez większość życia nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Tak też pewnie można pewnie powiedzieć o siostrach zakonnych, księżach i o każdym, kto codziennie poświęca swój czas na modlitwę. Czy to na pewno czas zmarnowany?
 

FENOMEN MODLITWY

 
Dlaczego się modlisz? Nawet ci, którzy robią to długo i dobrze mieliby chyba problem z odpowiedzią na to pytanie. O ile Pan Bóg nie da specjalnej łaski łatwości modlitwy (otrzymują ją przede wszystkim ci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z Bogiem), 90% czasu spędzonego na modlitwie to trud i zmaganie się ze samym sobą: z rozproszeniami, z własnym lenistwem – aby w ogóle pomodlić się i wytrwać do końca oraz z egoizmem, czyli skupieniem się na sobie, swoich potrzebach, swoich doznaniach. Wielu owoców modlitwy nie widzimy wcale, wiele owoców modlitwy widać dopiero po jakimś czasie.
 
A jednak te symboliczne 10%, gdzie na modlitwie i potem w codziennym życiu namacalnie doświadczamy Boga i owoców tego spotkania (szczęście, pokój, poczucie bezpieczeństwa, spełnienia, umocnienia, bycia na swoim miejscu, bycia kochanym) jest na tyle mocne, tak zapada w sercu, że człowiek potem nie umie żyć bez modlitwy, czyli bez tych 90% trudu, walki i ciągłego zmagania się.
 

JAK TO JEST BYĆ PROROKIEM

 
Owoce modlitwy Anny widać w tym, że umiała rozpoznać Boga w niepozornym spotkaniu z jakąś przypadkową rodziną z małym dzieckiem, która przyszła akurat do świątyni wypełnić przepisy prawa związane z narodzinami dziecka. Ewangelista nazywa ją prorokinią, a prorok w Starym Testamencie to ktoś, kto ma rozwinięty pewien duchowy zmysł słyszenia głosu Boga i interpretowania w tym świetle tego, co się aktualnie dzieje. Głoszenie tego innym jest zaledwie konsekwencją głębokiego życia wewnętrznego i wrażliwości na głos Boga.
 
O ile w Starym Testamencie tylko niektórzy byli powołani do bycia prorokiem, o tyle w naszych czasach, każdy z nas w momencie chrztu otrzymuje nominację na proroka. W pakiecie chrztu masz więc taką supermoc słyszenia głosu Boga w swoim sercu i głębokiego rozumienia tego, co się dzieje w twoim życiu i w świecie. Ten dar trzeba jednak rozwijać i pielęgnować, bo tak jak z umiejętnością gry na instrumencie – jak się nie gra przez kilka miesięcy – palce jakieś sztywne. Podobnie z obdarowaniem prorockim – uczymy się tego w codziennej wytrwałej modlitwie i w wypełnianiu tego, co słyszymy na modlitwie, aż dojdziesz do takiej umiejętności, że naprawdę będziesz widział Boga w wydawałoby się niepozornych rzeczach w twoim życiu, a jednocześnie będziesz dużo bardziej wyczulony na to, co nie jest Boże, czyli na diabelskie podstępy i pokusy.
 

OFIARNA MODLITWA

 
Anna służyła Bogu nie tylko w modlitwach ale i w postach, i to w dodatku modląc się za dnia i w nocy. Nie wiemy dlaczego tak jest, ale jest to kolejny przykład na to, że skuteczność każdej naszej posługi wiąże się z jakaś ofiarą. Anna jako uboga wdowa nie miała z czego składać Bogu ofiar materialnych, dlatego składała Mu ofiarę ze swojego postu i modlitwy. Taka postawa może też świadczyć, że swojego ubóstwa nie potraktowała jako przekleństwa, ale jako okoliczność sprzyjającą głębszemu oddaniu się Bogu, dlatego była tak skuteczna jako prorok.
 
Chcesz być dobrym rodzicem, skutecznym ewangelizatorem, księdzem lub siostrą przez którą namacalnie działa Bóg – naucz się składać Bogu ofiary. Nie ważne co, nie ważne jak. Byleby żyć w duchu ofiarowania i umieć z czegoś zrezygnować, o coś się nie upomnieć, coś mężnie przetrzymać, w duchu składając to cierpienie Bogu. Ofiara ma jakaś niezwykłą moc oczyszczania nas z nas samych, przez co robi się zawsze więcej miejsca dla Boga. A gdy jest więcej Boga niż mnie w mojej posłudze i żyje w nas Jezus, inni mogą powiedzieć o nas: „moc Boża wychodzi z niego”. Ty też możesz być taką osobą! Każdy z nas!
Bądź na bieżąco: